Zdrowie

Rodzice Alfiego nie przestali walczyć o jego życie

Alfie Evans 72 godziny po odłączeniu go od aparatury wciąż żyje. Rodzice Tom i Kate uważają, że może on żyć miesiące a nawet lata.

Ojciec Alfiego Tom Evans przekazał wiadomość dziesiątkom tysięcy ludzi walczących o jego synka, że ani on ani jego żona nie zamierzają się poddawać i przestać walczyć o prawo do życia ich syna.
W jednym z oświadczeń rodzice powiedzieli, że chcieliby budować mosty, co zostało odczytane przez wielu, że poddają się. Na takie twierdzenie zareagowali z furią, twierdząc, że to kłamstwo a oni się nigdy nie poddali.
Wygląda na to, że chcieli unikać publicznych wystąpień z uwagi na bezpieczeństwo pracowników służby zdrowia, przeciwko którym obróciła się złość ludzi. Doszło do groźby spalenia szpitala i Tom oraz Kate mogliby być oskarżeni o wywoływanie niepokojów społecznych a wtedy zamiast być z synkiem trafiliby do aresztu.

Wydaje się to nieprawdopodobne, ale wbrew woli rodziców syna nie pozwolono zabrać do innego szpitala. Łącznie z pacjentem, lekarze musieliby ujawnić historię choroby i odpowiedzieć na wiele niewygodnych pytań a „dobro szpitali” bierze górę nad „dobrem jednostki”.

Ciotka małego Rebecca Evans oskarża brytyjskie media o niepodawanie całej prawdy.
Twierdzi ona, że stan chłopca się pogorszył 8 tygodni po podaniu szczepionki. Rebecca pyta także, gdzie są prawa rodzicielskie rodziców, którzy chcieliby aby inni lekarze zdiagnozowali chłopca. Oprócz włoskiego szpitala dwa inne są gotowe przyjąć i zbadać chłopca.
Mały Alfie przebywa w szpitalu Alder Hey w Liverpoolu od 15 miesięcy. W tym czasie rodzice chłopca sugerowali wiele rozwiązań, które przez lekarzy były odrzucane. M. in kiedy chłopiec zapadł w śpiączkę rodzice sugerowali tracheotomię podczas gdy szpital podłączył rury oddechowe. Chłopcu wielokrotnie dozowano lekarstwa, które nie były uzgadniane z rodzicami. Przede wszystkim stosowano ogromne ilości leków uspokajających, mówiąc przy tym, że mózg nie reaguje. Rodzice podkreślają, że kiedy środki uspokajające są obniżane dziecko reaguje (ziewa, rozciąga się, otwiera oczy, ssie palec).
Cały czas leczenie chłopca było prowadzone bez postawienia konkretnej diagnozy. Nie wiadomo jak traktować napady padaczkowe, czego są one wynikiem, skoro choroba nie została zdiagnozowana. Nasuwa się naturalne pytanie, czy padaczka, która wystąpiła 8 tygodni po szczepieniu może być spowodowana właśnie tym szczepieniem.
Wszystkie sprawy przeciwko szpitalowi rodzice przegrywają. Szpital wygrał ostateczną sprawę o „uśmiercenie” chłopca i odłączenie go od aparatury. Lekarze nie wiedzą dlaczego chłopiec jeszcze żyje.
Rodzina Evans przegrała też sprawę z Trybunałem Europejskim Praw Człowieka, który wydał wyrok na podstawie dokumentacji szpitala bez zlecania dodatkowych badań czyli przyznał się do tego, że nie wie jaka jest przyczyna choroby dziecka i nie dba o to.
Szpital zwrócił się do sądu o wyrażenie zgody na odłączenie chłopca od respiratora (zaprzestanie pomocy uporczywej) i taką zgodę uzyskał. Rodzice będąc przekonani, że zaprzestanie uporczywej pomocy przez szpital pozwoli im syna stamtąd zabrać byli w błędzie. Szpital wezwał policję nie dopuszczając nikogo do ich syna a drzwi wejściowych do jego pokoju pilnowało trzech policjantów (pomimo, że rodzice mieli pełne prawa rodzicielskie). Tomowi zagrożono, że będzie aresztowany za napaść.
Pomimo upłynięcia 72 godzin dziecko nadal żyje. Alfie leży na brzuchu mamy.
Ktoś przywiązał balony z literami: „Alfie” do przystanku autobusowego przed szpitalem. W nocy ktoś ze szpitala przyszedł i odciął balony.
Protestujący przed szpitalem członkowie „Armii Alfiego” odpędzili kogoś, kto przyszedł z flagą brytyjską twierdząc, że ten kraj nie zrobił nic dla chłopca. Okrzyki aplauzu rozległy się, kiedy ktoś otworzył pudełko z flagami włoskimi. Wszyscy tutaj kochają Włochów po tym, jak papież Franciszek i włoski rząd próbowali zabrać Alfiego Evansa do szpitala w Rzymie w celu dalszego leczenia.
Wielu ludzi z Armii Alfiego koczuje pod szpitalem od wielu tygodni. Obmywają się zmoczonymi chusteczkami w krzakach pod szpitalem, czasem w pobliskim McDonaldzie. Piją niezliczoną ilość kawy, czekają w kolejce do elektrycznego gniazda w szpitalu aby naładować telefony.
Lekarze, którzy twierdzili, że Alfie umiera sami nie kryją zdziwienia, że on jeszcze żyje.